"- Tu obcinali.- Pokazuje na paznokieć, mniej więcej w jednej trzeciej długości. - Każdemu obowiązkowo. Do krwi. Palce nas bolały." - to nie są wspomnienia z katowni tylko z polskiej szkoły dla głuchych. Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte XX wieku. " Przez kolejne dni nie mogliśmy migać nawet w ukryciu, bo w szkole, na lekcjach i na przerwach, miganie było zakazane." Uczniowie mieli "nauczyć się" słuchać! O takich historiach przeczytacie w książce Anny Goc pt.: Głusza. To bardzo rzetelny reportaż o sytuacji osób głuchych w Polsce. Przerażające jest to jak bardzo są wykluczeni są z życia.
Odkryciem dla mnie była informacja, że język migowy i język polski to osobne języki i można migać i nie znać dobrze polskiego, i nie czytać tekstów po polsku ze zrozumieniem. Stąd często uważano, że osoby głuche są niepełnosprawne intelektualnie. W dwustuletniej historii szkoły dla głuchych w Poznaniu jest tylko kilku maturzystów i nie dlatego, że uczniowie byli słabi.
Sytuacji nie ułatwia też to, że są dwa systemy migania. To bardzo interesujący wątek w książce.
Autorka pokazuje ile wciąż jest do zrobienia w takim podstawowym, codziennym życiu typu: wezwanie karetki, przekaz informacji o zagrożeniach ( co wyszło przy covidzie), wizyta u lekarza, lub wizyta w urzędzie.
Koniecznie przeczytajcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz