Tym razem przeczytałam Nowy wspaniały świat Aldousa Huxleya i Uległość Michela Houellebecqa.
Książki dzieli od siebie 85 lat. Niesamowite gdy się o tym pomyśli. Obydwie pokazują świat, w którym człowiekowi, a właściwie mężczyźnie żyje się cudownie.
U Huxleya społeczeństwo od razu jest produkowane w kastach. Dzięki temu, każdy wie co ma robić, nie ma rywalizacji i aspiracji. Dodatkowo wszyscy faszerowani są pigułkami szczęścia. Odpowiednie wychowanie seksualne sprawia, że nie ma związków monogamicznych, a więc panuje wolna miłość. Jednym słowem pełnia szczęścia. Ceną za to jest wolność do bycia sobą ( jeżeli to jeszcze przyjdzie komuś do głowy) i niemożność przeżywania własnych ( a nie zbiorowych) emocji. To co szczególnie zwróciło moją uwagę, były słowa szefa, że ludziom trzeba zapewnić odpowiednio dużo pracy, ponieważ nie będą wiedzieli co zrobić z czasem wolnym. I mimo upływu lat są to bardzo aktualne słowa. Czytałam ostatnio rozmowę, ze współczesnym futurologiem, który powiedział, że zagrożeniem dla współczesnego, skomputeryzowanego społeczeństwa, będzie wykorzystanie wolnego czasu.
Houellbecqa czytało mi się o wiele lepiej. Lubię jego książki. Język łatwiejszy, czasy współczesne, tylko ten nadmierny erotyzm i opisywanie miłosnych uniesień. Treścią książki jest rzeczywistość, w której w wyniku wyborów we Francji, i w innych krajach europejskich dochodzą do władzy muzułmanie. Kulturalnie, bez ataków terrorystycznych, pod hasłami "przywracania godności rodzinie" i sowitemu opłacaniu elektoratu ( skąd my to znamy) zmieniają kraj. Czy to uległość, czy konformizm, może nuda? Dla tych ( głównie mężczyzn, bo kobiety nie mają nic do gadania), którzy się zdecydują super zmiana. Trzy razy większa pensja, mieszkanie w prestiżowej dzielnicy i dwie- trzy młodziutkie żony. czy to prorocza wizja?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz