Pamiętam jak w liceum chodziliśmy na ulicę Świętojerską do Instytutu Wzornictwa Przemysłowego. Czasami było otwarte i wtedy...zanurzaliśmy się - w świat koloru, pomysłu, "ładności" innej od szaroburej rzeczywistości lat dziewięćdziesiątych. Przypomniało mi się to kiedy czytałam książkę Marcina Wichy - Jak przestałem kochać design. Napisana lekko i zabawnie, ale to taki śmiech przez łzy. Opisuje gust Polaków uwikłany w historię i związane z tym faktem zmiany. Dlaczego w PRL wszystko było brzydkie i szare? Dlaczego teraz jest brzydko i ..pastelowo. Pisze o udanych i nieudanych pomysłach polskich i zagranicznych projektantów, o twórcach plakatów, o ludziach kształtujących nasz gust - "brand managerach piegusków lub herbaty w torebkach".
I to wszystko jest bardzo ciekawe. A jedenaście zasad antydesignu to perełka. Jedna z nich mówi -"kieruj się cudzym gustem i powołuj na opinie osób trzecich. Jeśli pokazujesz projekt żonie i trzem kolegom z biura, nazywaj to fokusem".
Książka jest hołdem złożonym ojcu, wiernemu do śmierci swoim upodobaniom estetycznym, który jak widać po książce przekazał je swojemu synowi.