Skończyłam Walkę kotów Eduardo Mendozy i jest to najlepsza książka Mendozy jaką do tej pory czytałam, chociaż bardzo dobre recenzje ma również jego Miasto cudów.
Cieszę się, że dopiero teraz po nią sięgnęłam, bo jest to kolejna pozycja, która wpisuje się w moje powolne poznawanie Hiszpanii. Nie będę oryginalna ale uwielbiam ten kraj.
Po zachwytach słońcem i malowniczymi miasteczkami postanowiłam przyjrzeć się najnowszej historii. Robiłam to trochę chaotycznie. zaczęłam od książki Jaume Cabre- Głosy Pamano, potem Ludzie z Placu Słońca Aleksandry Lipczak, teraz Mendoza.
Nie wiem czy wiecie książka ma podtytuł - Madryt 1936. I to jest kluczowe do zrozumienia powieści. Rok 1936 był tym, w którym wybuchła wojna domowa i władzę przejął na długie lata generał Franko.
Głównym bohaterem jest anglik, znawca sztuki Anthony Whitelands, który przyjeżdża do Madrytu, żeby wycenić obraz. Przez swoją naiwność, gapowatość lub bezmyślność wplątuje się, a może nawet "wywołuje" wojnę. Przesadzam oczywiście, ale czytając fabułę, w której występują autentyczne postaci historyczne zastanawiałam się na ile przypadek, czyjaś decyzja, jakieś zobowiązanie decyduje o tym jak potoczy się historia.
Dodatkowym bonusem książki jest wspaniały opis obrazów. Kiedy czytałam, od razu musiałam wygooglać je w Internecie i obejrzeć.😄.
Oj tak, jako zagorzała hiszpanofilka również gorąco polecam tę książkę. Dodatkowo pragnę nadmienić iż posiadam tę pozycję ("Riña de gatos") w oryginale, więc chętnie pożyczę do przeczytania.
OdpowiedzUsuń